Wełniany płaszcz




O szyciu płaszcza myślałam już od dłuższego czasu. A, że od myślenia nic nie powstanie, to w końcu zabrałam się za realizację tego pomysłu. W tym wpisie opowiem trochę o tym, jak wyglądał proces powstawania płaszcza, od momentu wyboru tkaniny i wykroju, aż po samo szycie detali. Zapraszam!

Decyzję o szyciu płaszcza podjęłam już w okolicach listopada ubiegłego roku i od tamtej pory sukcesywnie przygotowywałam się do procesu jego powstawania. 

TKANINA
Tym razem zaczęłam od poszukiwania odpowiedniej tkaniny, ponieważ chciałam, aby była to dobrej jakości wełna. Przejrzałam wiele sklepów internetowych w poszukiwaniu tej właściwej tkaniny, aż w sklepie supertkaniny.pl natrafiłam na wełniany flausz z dodatkiem kaszmiru. Zanim ostatecznie zdecydowałam o zakupie tej tkaniny, przyszło mi jeszcze zmierzyć się z podjęciem decyzji o kolorze mojego płaszcza. Właściwie w grę wchodziły trzy klasyczne kolory: czarny, szary i camelowy. Czarny właściwie od razu odrzuciłam, ale dość długo myślałam nad wyborem między pozostałymi dwoma. Nawet byłam już bliska decyzji o camelowym, ale ostatecznie postawiłam na mój ulubiony kolor - szary. Zamówiłam 2,5 metry wełny oraz 2 metry jedwabistej satyny z przeznaczeniem na podszewkę. Taki rodzaj tkaniny na podszewkę wybrałam głównie ze względu na wzór, ponieważ bardzo mi się spodobał. Zależało mi, aby wnętrze mojego płaszcza również było ładne :)

WYKRÓJ
Po wyborze tkaniny rozpoczęłam pieczołowite poszukiwania odpowiedniego wykroju. W głowie miałam jakiś ogólny zarys tego, jak płaszcz ma wyglądać. Ale w ramach poszukiwania inspiracji, zdecydowałam się przejrzeć wszystkie magazyny Burda, które mam zgromadzone w domu. Znalazłam dosłownie 2-3 modele, które mnie zainteresowały, ale żaden z nich nie przekonywał mnie całkowicie. Nie poddałam się jednak i szukałam dalej, tym razem w kopalni inspiracji, czyli na portalu Pinterest. Po przejrzeniu wielu zdjęć doszłam do wniosku, że najbardziej mam ochotę na dość prosty i luźny krój, taki nieco szlafrokowy. Wtedy przypomniałam sobie o istnieniu marki TheCostiumer, gdzie można kupić pojedyncze szablony odzieżowe na papierze termo klejącym. Przyznam, że długi czas zbierałam się, aby kupić od nich jakiś szablon i przetestować ich produkty. Po wejściu na stronę okazało się, że mieli w ofercie model płaszcza, który wpisywał się w moje oczekiwania. Do tego trafiłam na 25% zniżkę. Po takiej zachęcie zdecydowałam się złożyć zamówienie :)

Poniżej kilka zdań ode mnie na temat szablonu od TheCostiumer, może ktoś z Was będzie zainteresowany tym tematem.
Przesyłka z szablonem płaszcza zawierała duże arkusze termo papieru z nadrukowanymi częściami płaszcza (osobno dla tkaniny wierzchniej i dla podszewki), kawałek termo papieru na próbę tkaniny oraz krótki opis szycia (a właściwie wypunktowane najważniejsze etapy szycia). Warto dodać, że szablony, jak sama nazwa wskazuje, mają dodane zapasy na szwy. 
Przed przystąpieniem do pracy w szablonem, należy najpierw powycinać poszczególne elementy naszej odzieży. W moim przypadku tych elementów było łącznie około 30, więc wycinanie zajęło mi kilka godzin, ale potem było już z górki ;) 
Szablon w połączeniu z termo klejącym papierem bardzo ułatwia pracę, ponieważ poszczególne elementy wystarczy przykleić za pomocą żelazka do tkaniny i wyciąć. Dzięki temu, że papier jest przyklejony do tkaniny, nic się nie przesuwa i wszystkie punkty kontrolne można wzorowo poprzenosisz na tkaninę :) Co oceniam jako duży plus w pracy z taką formą wykroju.
Na poniższym zdjęciu, po lewej stronie widać część arkusza papieru przed wycięciem elementów, a po prawej stronie wycięte poszczególne części z papieru i naklejone na tkaninę. 

Podsumowując, dobrze pracowało mi się z tym produktem. W mojej ocenie wykrój był dobrze przygotowany konstrukcyjnie, wszystkie elementy dobrze do siebie pasowały i nie miałam żadnych problemów z szyciem na jego podstawie. 
Zwrócę też uwagę na trzy, moim zdaniem, dość istotne kwestie. Po pierwsze szablon kupuje się na konkretny rozmiar (po sprawdzeniu tabeli rozmiarów zdecydowałam się na rozmiar 40), co może być trochę niekomfortowe, a nawet nieco stresujące. Nie ukrywam, że dla mnie był to właśnie największy dylemat przy podejmowaniu decyzji o zakupie. Na szczęście dobrze dobrałam rozmiar. 
Druga kwestia, to fakt, iż instrukcja szycia dołączona do szablonu jest bardzo lakoniczna i osoby początkujące mogłyby mieć problem, czy też czuć się rozczarowane - zwłaszcza, że jesteśmy przyzwyczajeni do bardziej obszerniejszych opisów dostępnych w magazynach z wykrojami. 
Po trzecie, termo papier nie zostawił niepożądanych śladów na moich tkaninach. Bez problemu udało mi się go nakleić i odkleić od tkanin. Po odklejeniu papieru z wełny, zostało na papierze sporo meszku, mimo to nie miałam problemu aby ponownie przykleić papier do tkaniny, więc jest duża szansa na to, że papier faktycznie jest wielokrotnego użytku.
Na koniec dodam, że nie jest to wpis sponsorowany. Zakupiłam ten szablon, aby sprawdzić ten produkt i przetestować coś nowego. A powyższe kilka zdań zostawiam tutaj z myślą o osobach, które tu zaglądają i być może chętnie przeczytają moją opinię na ten temat :)

SZYCIE
Po wyrojeniu wszystkich elementów z tkaniny zabrałam się za podklejenie niezbędnych elementów, a potem za  ich zszywanie. Na początku za dużo nie pozszywałam, ponieważ trzeba było wszyć kieszenie z jedną wypustką. Przyznam, że ten etap był dla mnie dość stresujący, ponieważ kiedyś już zepsułam kurtkę poprzez nieumiejętne wszycie kieszeni i musiałam się nakombinować, aby naprawić ten błąd (tutaj możesz poczytać więcej o mojej kieszeniowej wpadce). Wtedy obiecałam sobie, że przy kolejnych projektach będę robić próbne odszycia nowych elementów. Tak też się stało, zanim zabrałam się za właściwe wszywanie kieszeni, zrobiłam kilka próbnych odszyć, aby zwiększyć do maksimum szanse powodzenia tej operacji. 
Przy odszyciach próbnych kieszeni przyszedł mi z pomocą Kurs szycia detali online od UltraMaszyny. Spędziłam pół dnia w towarzystwie Pani Jolanty, aby dobrze nauczyć się odszywać kieszenie. Przetestowałam trzy rodzaje, ale ostatecznie do płaszcza wszyłam tą z jedną wypustką.
Jeśli chodzi o sam kurs, to bardzo polecam! Kurs jest mega praktyczny, a Pani Jolanta bardzo dokładnie pokazuje kolejne kroki oraz zwraca uwagę na wiele istotnych kwestii. 
Zgodnie z zaleceniami Pani Jolanty moje kieszenie odszywałam bez nadmiernego pośpiechu, nie zabrakło też fastrygi, która bardzo ułatwia szycie detali. Wszystko to, czyli próbne odszycia, staranność i brak pośpiechu przyniosły pożądane rezultaty. Kieszenie wyszły mi całkiem ładne, prawda? :) 




Po odszyciu kieszeni zszyłam ramiona płaszcza i zabrałam się za odszywanie kołnierza. Ten etap szycia też przysporzył mi wiele trudu i stresu. Dotychczas tylko raz szyłam rewersowy kołnierz, ale było to trzy lata temu na kursie szycia. Mowa tu o moim lnianym żakiecie.
Przy odszywaniu kołnierza płaszcza posiłkowałam się opisami w książkach, tutorialami dostępnymi na youtube oraz postami na blogach koleżanek, szczególnie polecam wpis Beaty z Szyję bo kocham i potrafię  oraz Ali z bloga KonturekCała ta skomasowana wiedza pozwoliła mi uporać się z odszyciem kołnierza.
Po tych elementach szycie jakby przyśpieszyło i szło mi całkiem nieźle, aż do samego końca. No dobra, jeszcze wyrównywanie dołu podszewki przed jej doszyciem do tkaniny wierzchniej trochę mi krwi napsuło, ale dałam radę! :)

Zanim pokażę całość, jeszcze kilka ujęć detali płaszcza.









Ten mój płaszcz powstawał w prawdziwym duchu #slowsewing. Od momentu zakupu tkaniny do  uszycia minęły dwa miesiące. Dla niektórych będzie to mało czasu, a niektórzy powiedzą, że w tym czasie uszyliby przynajmniej trzy takie płaszcze i kilka sukienek. Ja jednak podeszłam do szycia tego płaszcza bardzo spokojnie i ze skupieniem na detalach. Tam gdzie trzeba było fastrygować - fastrygowałam, to co nie wyszło tak jak chciałam -  prułam i zszywałam jeszcze raz, robiłam próbne odszycia elementów, które był dla mnie trudne i mogły zwiastować kłopoty. Wszystko to sprawiło, że w efekcie końcowym mam w swojej szafie płaszcz; dokładnie taki jaki chciałam, z dobrej jakościowo tkaniny, z ładnym wnętrzem (mowa tu o podszewce).

Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealny i co nieco można byłoby uszyć jeszcze lepiej. Mimo to jestem z siebie bardzo zadowolona i z dumą będę nosić mój wełniany płaszcz :)

Najwyższy czas na kilka ujęć płaszcza w zimowej scenerii. Zdjęcia zrobił mi mąż podczas kilkudniowego wyjazdu do Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie świętowaliśmy naszą 10-tą rocznicę ślubu :) 
















Jestem ciekawa, czy podoba Ci się taki model płaszcza? Koniecznie daj też znać, czy mierzyłaś się już z próbą uszycia płaszcza, czy ten etap jest dopiero przed Tobą?


Dziękuję Ci za odwiedziny i zachęcam Cię do pozostawienia śladu Twojej obecności w tym miejscu, w postaci choćby krótkiego komentarza :) 
A jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszam do polubienia mojej strony na Facebook'u lub obserwowania mnie na Instagramie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz