Sukienka w ptaszki


Tkaninę w małe ptaszki kupiłam wiosną ubiegłego roku. Wielokrotnie robiłam podejście do tego materiału, ale ciągle brakowało mi jakiegoś konkretnego pomysły. Aż tu nagle, w pewne sierpniowe popołudnie, pojawił się pomysł na uszycie sukienki.

Można byłoby spodziewać się jakiegoś bardzo wyszukanego pomysły na wykorzystanie tkaniny, która ponad rok leżała w szufladzie i czekała na swoją kolej. Niestety, nic bardziej mylnego, mój pomysł był bardzo prosty. 

Z segregatora z wykrojami wyciągnęłam szablon na najprostszą kimonową bluzkę. Dopasowałam jej długość, aby kończyła się mniej więcej na wysokości talii. Półokrągły dekolt zmieniłam na trójkątny, co pociągnęło za sobą konieczność wyrysowania obłożenia dekoltu. Następnie wycięłam z tkaniny dwa trapezy, z których powstała spódnica. 

Po wycięciu poszczególnych elementów z materiału, zabrałam się za szycie. Na kolejnym etapie połączyłam dół sukienki z górą i w pasie wszyłam gumę o szerokości 1 cm. Nie chciałam, żeby sukienka była zbyt mocno marszczona, więc zdecydowałam się na dość luźną gumę. Okazało się jednak, że wszyłam gumę o zbyt dużym obwodzie. Przed oczami miałam już wizję jej wypruwania i ponownego wszywania. Jednak zanim podjęłam się tego zadania, przymierzyłam czarny skórzany pasek, aby sprawdzić, czy będzie pasował i być może podratuje sytuację. I to był strzał w dziesiątkę! Nie dość, że pasek przytrzymał sukienkę w talii, to dodatkowo ładnie wyglądał. Zdecydowałam się zatem na uszycie czarnego paska z tkaniny o szerokości 5 cm. Pasek doszyłam do sukienki na stałe, ale tylko na plecach.

W taki oto sposób powstała bardzo prosta i wygodna sukienka. Mimo iż prosta, wydaje mi się, że również dość efektowna. 















Muszę przyznać, że bardzo polubiłam tę sukienkę i wyśmienicie się w niej czuję :)

Miałam też okazję przetestować ją na wycieczce rowerowej. Wybrałam się z mężem na przejażdżkę po nowo odkrytej trasie rowerowej poprowadzonej wałami przeciwpowodziowymi wzdłuż Wisły (zainteresowanych zachęcam do poczytania o VeloMałopolska). Odcinek między miejscowościami Uście Solne a Kopacze Wielkie okazał się przepiękny, malowniczy i sielski. Rowerowanie wśród takich okoliczności przyrody, to sama przyjemność :) 

Odrobinę tego wspaniałego klimatu możecie poczuć na zdjęciach :)










Nieskromnie przyznam, że jestem bardzo zadowolona z tych zdjęć i ich klimatu. Całość, czyli charakter sukienki, rower i to przepiękne miejsce, wzbudza we mnie pozytywne emocje. 

Pokusiłam się też o pokazanie kilku ujęć w sepii. Moim zdaniem przywołują charakter dawnych lat ...
Zgadzasz się ze mną? :) 


Niesamowite w rękodziele jest to, że z niczego, w moim przypadku kawałka tkaniny, udaje się stworzyć coś niepowtarzalnego. Uwielbiam to <3 

Zostawiam Cię z tym podsumowaniem i zachęcam do pozostawienia śladu Twojej obecności w tym miejscu, w postaci choćby krótkiego komentarza :) A jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszam do polubienia mojej strony na Facebook'u lub obserwowania mnie na Instagramie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz