Len w rzepaku


Wraz z nadejściem wiosny poczułam potrzebę uszycia czegoś z lnu. Wybór padł na sukienkę. 

Uznałam, że szary kolor będzie odpowiedni na lnianą sukienkę i w sklepie z tkaninami patrzałam tylko na len w tych odcieniach. Jednak podczas stania w kolejce i oczekiwania na odcięcie mojego kawałka tkaniny, zauważyłam brzeg fabryczny lnu. To on zainspirowałam mnie do połączenia szarości z żółtym. Wróciłam do półki z lnem i okazało się, że leżała tam również belka w kolorze żółtym. Nie mogłam odmówić sobie przyjemności kupienia choć 0,5 metra :) Na początku myślałam o naszyciu dużej żółtej kieszeni, ale ten pomysł ewaluował i skończyło się na całym elemencie z przodu sukienki.



Za szycie tej sukienki zabrałam się z początkiem kwietnia, ale dopiero w majówkę udało mi się ją dokończyć. Szyłam ją w tempie slow i zadbałam o ładne wykończenie zarówno prawej, jak i lewej strony.
Według pierwotnych planów sukienka miała mieć długie rękawy wykończone klasycznymi koszulowymi mankietami. Stwierdziłam jednak, że długie rękawy będą mało praktyczne na wiosenno-letni okres, więc zaczęłam rozważać sukienkę w formie bezrękawnika lub z krótkimi rękawami. Po przymiarkach doszłam jednak do wniosku, że rękawy 3/4 są najlepszą opcją. Wstępnie planowałam też naszyć żółte nadgryzione guziki, ale po testach na manekinie uznałam, że  te guziki są zbyt masywne do tej sukienki i zrezygnowałam z nich na rzecz szarych nap.


Sukienkę uszyłam na podstawie wykroju nr 18 z Ottobre 5/2014.




Na poszczególnych etapach szycia miałam pewne obiekcie co do sukienki i jej wyglądu. Miałam nawet momenty zwątpienia i obawy, że jednak nic fajnego z tego nie wyszło. Ale uproszczenie jej i zrezygnowanie z dość ciężkich elementów w postaci guzików, spowodowało, że ostatecznie jestem z niej zadowolona i myślę, że się polubimy :)


Po uszyciu sukienki doszłam do wniosku, że przydałyby mi się do niej szare sandałki. A, że byłam właśnie po uszyciu swoich pierwszych espadryli i w planach miałam uszycie drugiej pary, utwierdziłam się, że w przekonaniu, że powinny to być sandałki. Wygrzebałam więc z szuflady kawałki lnu (pozostałości po skracaniu zasłon, które wiszą w moim domu) i szarą włóczkę.



Przemodelowałam wykrój na espadryle i zabrałam się za szycie. Wymyśliłam sobie, że sandałki będą mieć zapinanie wokół kostki. Najpierw planowałam uszyć pasek z lnu, ale wpadałam na lepszy pomysł - uplotłam go z włóczki :)
Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona!







Całą stylizacje miałam gotową, więc nie zostało nic innego, jak porobić zdjęcia. Namówiłam męża na sesję zdjęciową na pobliskich łąkach zażółconych rzepakiem. Oto efekty:


























Przesyłam Wam mnóstwo słońca! :) 


Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie! :) Zachęcam do pozostawienia śladu Twojej obecności w tym miejscu, w postaci choćby krótkiego komentarza :) A jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszam do polubienia mojej strony na Facebook'u lub obserwowania mnie na Instagramie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz