Eksperymentalne szycie


W szyciu, jak to w życiu, czasem ma się ochotę na zmiany i eksperymenty. Dziś opowiem Wam nie tylko o jednym, a nawet dwóch eksperymentach szyciowych. I jak zawsze pokażę, co z tego wyszło. Zapraszam! :)

EKSPERYMENT NUMER 1
Zazwyczaj szyję na podstawie wykrojów z Burdy, rzadko zdarza mi się sięgnąć po inne magazyny. Tym razem zrobiłam wyjątek. Z początkiem roku w sprzedaży pojawił się nowy magazyn "Szycie". Oczywiście nie odmówiła sobie przyjemności zakupienia pierwszego numeru.


W środku znalazłam kilka ciekawych modeli, ale szczególnie przemówił do mnie czerwony zestaw, składający się z luźnego żakietu i spodni. Na początku rozważałam zużycie materiału, który zalega od dłuższego czasu w mojej szafie. Kiedyś kupiłam przez internet 2 metry tkaniny z przeznaczeniem na uszycie spodni. Kolor tkaniny był opisany jako jeansowy, ale w rzeczywistości okazał się bardziej niebieski. Niestety nie spodobał mi się i szycie spodni odłożyłam na dalszy plan. Niebieski nie należy do mojego ulubionego koloru i dość rzadko gości w mojej szafie. Długi czas nie miałam na niego pomysłu. Dlatego też rozważałam uszycie wspomnianego zestawu z magazynu "Szycie" właśnie z tej tkaniny. Jednak za wszelką cenę chciałam uszyć cały komplet z tej samej tkanin, a moje 2 metry były niewystarczające. Po namysłach stwierdziłam, że jednak przydałby mi się bardziej praktyczny zestaw, taki wygodny i do noszenia na co dzień. Ostatecznie zdecydowałam się na szycie z czarnej dzianiny. I to chyba nie był najlepszy pomysł, ale o tym później ...


Podekscytowana zabrałam się za przygotowanie wykroju. Pierwsza rzecz, która wzbudziła moje podejrzenie, to niestandardowa rozmiarówka: 38-42-46. Stwierdziłam, że skoro nie znam jeszcze tego magazynu, to wykroję nieco większy rozmiar. Zawsze łatwiej zwęzić niż poszerzyć ;) Wykroiłam zatem rozmiar 42 (zazwyczaj górę noszę w rozmiarze 38), ale nie dodałam już centymetrowych zapasów na szwy. Starannie wykroiłam wszystkie elementy żakietu. Choć nie było to wcale łatwe, bo jak często bywa przy krojeniu, moja kocica ma ochotę mi potowarzyszyć :P Tak było im ty razem. Ależ to czaderska zabawa, jak można rzucić się na te wszystkie kawałeczki szeleszczącego papieru, po tym jak pancia misternie ułożyła je na mięciutkiej tkaninie ...




Wracają do szycia, a raczej do przygotowywania wykroju. Poszczególne elementy wykroju wyglądały trochę jak nieco większe puzzle ;) Ale przecież już nie z takimi rzeczami dawałam sobie radę :)



Tamtego wieczoru wystarczyło mi czasu tylko na wykrojenie elementów żakietu. Spodnie odłożyłam na później. Stwierdziłam, że najpierw przetestuję jeden model, a potem wezmę się za szycie drugiego. Kolejnego dnia udałam się na wtorkowe zajęcia z szycia do SFC i zabrałam się za łączenie poszczególnych elementów żakietu w jedną całość. Szybko się okazało, że nie było to wcale takie łatwe zadanie. Pierwsze problemy napotkałam podczas odszycia kieszeni. Wyglądało to tak, jakby przód żakietu nie pasował do boku przodu - te dwa elementy trzeba było połączyć po wszyciu kieszeni. Kieszeń było nieco za mała w stosunku do przodu, brakowała około 2 cm. Idąc za radą doświadczonej instruktorki szycia zrobiłam dodatkowe stebnowanie wzdłuż kieszeni. Element zaznaczony na czerwono na poniższym zdjęciu:


Sytuację udało się opanować, nie takie rzeczy się zdarzają :) Winę w dużej mierze zrzuciłam na wybór dzianiny zamiast tkaniny. Następnie zabrałam się za łączenie kolejnych elementów. No i powiem Wam, że tutaj dopiero zaczęły się schody, te w przenośni i dosłownie ... Spędziłam dobre kilkadziesiąt minut na próbie równego połączenia ze sobą boków z rękawami. Pierwszy raz miałam taką sytuację, że siedziałam nad kawałkami materiałów i nie wiedziałam jak sobie z nimi poradzić. Próbowałam przykładać z jednej strony, a to z drugiej. Patrzę na rysunek w magazynie, niby rozumiem co mam zrobić, no ale nie wychodzi, te elementy nie pasują do siebie. Co jest grane, myślę? Były momenty, że naprawdę gotowałam się ze złości, z jednej strony miałam ochotę rzucić to w kąt, a będąc bardziej dosłowną, do kosza na śmieci ... Z drugiej zaś strony miałam w sobie ciekawość, czy da się to jakoś uratować. No i na szczęście miałam obok wspomnianą już instruktorkę, która pomogła mi poskładać to w jedną całość. Wyszły dość spore różne w długościach poszczególnych elementów. Tył był dłuższy o kilka centymetrów do przodu, rękawy też miały spore różnice w długościach przodu i tyłu. Szwy ramion również się nie zeszły, jest centymetrowe przesunięcie.


Po ponad dwu godzinnych zajęciach wróciłam do domu z zszytym żakietem, ale z mocno widocznymi nierównościami. Sytuacja w sumie była już opanowana, wiedziałam do trzeba dalej zrobić, aby wykończyć żakiet. Jednak w mojej głowie pojawiła się myśl, czy jest sens tracić jeszcze więcej energii i kończyć ten uszytek. Wiedziałam, że nie jest to żakiet, którego oczekiwałam. Był znacznie krótszy i bardziej przyległy od wersji, którą widziałam na zdjęciu w magazynie. Momentami miałam obawy, czy w ogóle zmieszczę się w niego. Ale wciąż siedziała we mnie ta ciekawość, czy udało się uratować coś, co wydaje się być stracone? ;) 

I uratowałam! :D Tył żakietu skróciłam, tzn, wyrównałam do przodu. To samo zrobiłam z rękawami. Rękawy, zgodnie z opisem, wykończyłam mankietami. Z racji tego, że żakiet okazał się dość krótki, doszyłam również mankiet na dole, aby wydłużyć go o kilka centymetrów. I wiecie co? Ku mojemu zdumieniu efekt końcowy jest całkiem fajny! :) Co prawda wygląda trochę tak jakby był poskładany z puzzli, bo ma wiele cięć. Niektóre elementy mogłoby wyglądać znacznie lepiej, ale jak na te problemy po drodze, wydaje mi się, że jest całkiem nieźle :D


Nie mam pojęcia czego jest to wina. Zły wykrój? Czy to możliwe, że aż taki wpływ miało tu zastosowanie dzianiny zamiast tkaniny? A może jedno i drugie? Nie chcę tak od razu obrażać się na "Szycie". Po przetestowaniu jednego wykroju nie można przesądzać o całości. Jednak chyba nie prędko zdecyduję się na szycie kolejnej rzeczy z tego magazynu ;) 

EKSPERYMENT NUMER 2
Jak za pewne się domyślacie, nie zdecydowałam się na szycie spodni z zestawu zamieszczonego w "Szycie". Natomiast wygodne spodnie były mi potrzebne. W poszukiwaniu odpowiedniego modelu przewertowałam wszystkie Burdy, które mam w domu, ale jakoś nie mogłam się na żadne zdecydować. I wtedy przypomniałam sobie, że jakiś czas temu spotkałam się na blogu Jana Leśniaka z opisem przygotowania formy na spodnie na podstawie jeansów. A, że moje jeansy typu boyfriend obdarzyłam wielką miłością, postanowiła spróbować wykonać wykrój na ich podstawie.



Nie będę opisywać jak to zrobiłam, ponieważ dokładny opis, zgodnie z którym postępowałam, znajduje się na blogu Jana. Przygotowanie formy zajęło mi maksymalnie dwie godziny.


Oczywiście i tym razem Luli mi towarzyszyła. Chyba nawet uznała to zadanie za zbyt nużące i zasnęła sobie słodko ;)



A jeśli chodzi o spodnie, uszyłam je dokładnie z tej samej czarnej dzianiny co żakiet. Muszę Wam przyznać, że nie są to jakieś ekstrawaganckie, czy wyszukane spodnie, ale za to bardzo praktyczne i wygodne :) Są luźne, ale nie workowate. W pasie zrobiłam tunel i wszyłam gumę o szerokości  5 cm. To właściwie tyle co można na ich temat powiedzieć ;) Generalnie jestem z nich zadowolona! :) Na manekinie wyglądają tak:

Tu jeszcze zestawienie kompletu z magazynu, z tym który sobie uszyłam ;)


A na koniec, zdjęcia zestawu na mnie. W minioną niedzielę pogoda była tak piękna, że żal było jej nie wykorzystać :) Zatem na blogu gości, pierwsza w tym roku, sesja plenerowa :D

















Powiem Wam, że szycie tego zestawu traktuję w kategorii ciekawej lekcji szycia i życia. Po pierwsze nauczyłam się radzić sobie z nowymi elementami w szyciu. Po drugie przekonałam się, że czasem warto się nie poddawać i walczyć do końca, bo do odzyskania jest nawet to, co wydaje się stracone! 

Tym pozytywnym akcentem kończę ten przydługi wpis ;) Tych co dobrnęli do końca, zachęcam do podzielenia się w komentarzach doświadczeniami z tzw. trudnymi przypadkami. Jak to jest z Wami, poddajecie się, czy jednak walczycie do końca? :)

Jestem też ciekawa, czy ktoś z Was szył już coś na podstawie magazynu "Szycie"? Jak tak, podzielcie się proszę Waszymi doświadczeniami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz