czyli zestaw idealny na ciepłe
dni w biurze i nie tylko :)
O szyciu spodni myślałam już od
dłuższego czasu, ale cały czas wydawało mi się, że to dość skomplikowany proces
i moje umiejętności nie są jeszcze wystarczające. Jednak moja motywacja do podjęcia
próby uszycia spodni wzrosła, gdy moje dotychczas ulubione spodnie podarły się
i musiałam się z nimi definitywni rozstać. Szukałam modelu prostego i taki
wydał mi się model 114 z Burdy 4/2013.
Z racji panującej aury chciałam,
aby były to spodnie 7/8 z cienkiego materiału. Pani w sklepie z tkaninami zaproponowała
mi materiał, który jest połączeniem wełny z jedwabiem. Tkanina jest cienka,
przyjemna w dotyku i lekko błyszcząca, co nadaje jej nieco eleganckiego charakteru - jednym słowem materiał idealny ;) Do tego przy szyciu nie sprawiał żadnych
problemów :)
Podczas fastrygowania miałam towarzystwo mojej Luli :) Materiał na tyle przypadł jej do gustu, że postanowiła sobie na nim zasnąć ...
Wykroiłam rozmiar 40, który
okazał się być idealny (najwyższy czas przejść na dietę ;)). Spodnie mają dwie
zaszewki z przodu i dwie z tyłu, więc w pasie leżą idealnie. W oryginalnym
modelu spodnie mają pasek, ja jednak z niego zrezygnowałam. Bez paska miały już
dość wysoki stan, więc zdecydowałam się zastąpić pasek podłożeniem (takie
rozwiązanie było zastosowane w moich ulubionych spodniach) i z boku wszyłam
kryty zamek. Druga zmiana, którą wprowadziłam do wykroju polegała na delikatnym
zwężeniu nogawek poniżej linii kolana.
Do sklepu z tkaninami wchodziłam
z nastawieniem, że kupuję tylko materiał na te spodnie i absolutnie nic więcej!
W mojej szafie zalega już sporo innych tkanin, które czekają na swój moment,
więc miałam zrobić sobie detoks od zakupu nowych ;) Jednak, gdy podeszłam
do lady, aby zapłacić za materiał, zobaczyłam na niej piękną białą tkaninę w
czarne kropki. W mojej głowie od razu zaświtała myśl, że to idealny materiał na
bluzkę do kompletu do spodni :) Nie myśląc zbyt długo i odrzucając swoje
postanowienie kupiłam 1 metr, nie pytając nawet co to za tkanina :p A na
dodatek zauważyłam jeszcze piękny ozdobny zamek, jemu również się nie oparłam
:p
Wymyśliłam sobie, że bluzka
powinna być luźna i nieco dłuższa. Przewertowałam wszystkie wydania Burdy,
które mam w domu i nie znalazłam modelu idealnego. Nie było zatem wyjścia, w
ruch poszedł mój ukochany wykrój na bluzę Alisa. Trochę go przemodelowałam,
ponieważ zaokrągliłam wykończenie dołu bluzki i wydłużyłam w taki sposób, że przód
jest nieco krótszy od tyłu. Ponadto skróciłam rękawy i zwiększyłam dekolt z
przodu. A z tyłu, na łączeniu szwów, naszyłam ozdobny zamek.
Spodnie już nosiłam, są bardzo
wygodne, więc mają szansę stać się jednymi z moich ulubionych :) Bluzkę skończyłam
dopiero dziś rano, więc nie miałam okazji jej przetestować, ale jestem dobrej
myśli. Tkanina jest lejąca, więc musiałam uważać podczas przygotowywania wykroju,
ale już podczas szycia nie sprawiała mi problemu. Jedyne co mi się niezbyt
podoba, to wykończenie dekoltu. Plisę przygotowałam na wymiar i po upięciu
wyglądało na to, że wszystko jest w porządku. Jednak po wszyciu okazało się, że
delikatnie się rozciągnęła, więc nieco odstaje. Próbowałam to marszczenie
zniwelować żelazkiem, ale chyba jeszcze pogorszyłam sytuację :( Liczę jednak na
to, że po praniu tkanina znowu nieco się skurczy i marszczenie dekoltu nie
będzie tak widoczne.
Całość prezentuje się na mnie tak:
Co sądzisz? Nadaje się do
noszenia? ;)
Dziękuję za odwiedziny i
zapraszam ponownie! :) Jeśli chcesz być na bieżąco, zapraszam do polubienia
mojej strony na Facebook’u lub obserwowania mnie na Instagramie –
tam zamieszczam więcej ujęć od tzw. kuchni :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz